sztyca10 kind shock1

Sztyca pneumatyczna Kind Shock, regulowana z kierownicy - po co to komu? Kosztuje niemało, zwiększa wagę, komplikuję konstrukcję roweru, a wszystko po to, żeby młodszy brat mógł łatwiej opuścić siodełko? Taki zbędny gadżet? A może jednak ma bardziej praktyczne zastosowanie?

Maciej Paterak

sztyca11 kind shock2

Do testu otrzymałem najlżejszy model Kind Shock: LEV Karbon o skoku 65 mm z zewnętrznym prowadzeniem linki, przeznaczony do rowerów XC i najlżejszych maszyn enduro. Jak już sama nazwa sugeruje, sztyca niemal w całości wykonana jest z tego ultralekkiego materiału. Karbonową mamy obudowę, elementy jarzma, a nawet manetkę na kierownicę! Do tego śruby montażowe wykonano z tytanu. To zapowiada, że będzie lekko, a nawet bardzo lekko. Producent deklaruje ciężar całości w przedziale 452 - 466 g. Oczywiście jak tylko otrzymałem to cudo, natychmiast wrzuciłem na swoją wagę. Efekt? Bez linki, ale ze wszystkimi dołączonymi drobiazgami: 448 g. Jeśli dołożymy do tego niezbyt długą linkę, możemy uznać, że producent podaje prawdę.

sztyca1 sztyca LEV Karbon kind shock waga

Ale istotna jest nie tylko waga, ważne są też same mechanizmy. KS zastosował nowy system regulacji, gdzie linka mocowana jest do nieruchomej części sztycy. Pozwala to na idealne dobranie długości pancerza, co oczywiście przekłada się później na możliwie niską wagę tegoż. Nowy jest system kotwiczenia linki, dzięki któremu mechanizm nie jest wrażliwy na zabrudzenia. Jarzmo posiada mikro regulacje ustawienia siodła. Następna ważna rzecz to hydrauliczny kartridż z możliwością ustawienia ciśnienia, od którego zależy szybkość działania sztycy. Wspomnieć należy jeszcze o zerowym offsecie i opatentowanym, jednokierunkowym łożyskowaniu ze sprzęgłem eliminującym luzy. Uff! To tyle, jeśli chodzi o techniczną część.  A jak to działa w praktyce?

sztyca4 kind shock sztyca rowerowa

sztyca13 test sztycy rowerowej kind shock

Czas zamontować to cudo do mojego bikea. Sztycę wystarczy włożyć w miejsce dotychczasowej, przykręcić siodełko do jarzma i wyregulować. Zgrabną manetkę montujemy na kierownicy, oczywiście tam, gdzie najwygodniej będzie nam ją obsługiwać. Przeciągamy linkę przez manetkę, pancerz i montujemy do mechanizmu pod malutką zaślepką z logiem Kind Shock. Trzeba tylko odpowiednio zadbać o jej naciąg. Pozostaje ustawić wysokość siodła i przypiąć pancerz, żeby całość estetycznie wyglądała.  Uwaga! Kiedy linka jest mocno przypięta do ramy, a zechcemy zrobić poprawkę w górę, linka naciąga się i samoczynnie zwalnia blokadę. Siadając “zjedziemy” w dół, choć tylko o 6,5 cm. Sztyca nie posiada na sobie miarki, która ułatwia znalezienie właściwej wysokości, ale to drobiazg, bo przecież zrobimy to tylko raz. No chyba, że z roweru będzie korzystać też inna osoba. Wtedy możemy zostać  zaskoczeni, zwłaszcza jeśli ów osobnik jest wyraźnie niższego wzrostu. Czemu? Otóż zewnętrzne prowadzenie linki wymusiło pogrubienie fragmentu  sztycy, żeby umieścić tam mechanizm zwalniający. Ogranicza on możliwość opuszczania siodła, kiedy owe 65 mm skoku zdecydowanie nie wystarczy. To niewielki mankament, ale warto o tym pamiętać przy kupnie. Jednak są też plusy - sztyce można zastosować praktycznie do każdego roweru. Oczywiście kiedy średnica będzie zgodna z Kind Shock, czyli w tym przypadku 31,6 mm.

sztyca2 test sztycy regulowanej kind shock

sztyca bartek1 kihd shock test

Sztyca zamontowana, wyregulowana, można jechać. Byłem ciekaw czy odczuję jakąś różnicę po pierwszych metrach. Oczywiście zanim użyję magicznego przycisku. No i wszystko w jak najlepszym porządku. Siodełko jest sztywno osadzone, nie wyczuwam praktycznie żadnego luzu, okręcania się na boki, czy uginania na dziurawej drodze. Jazda wygląda dokładnie tak samo jak wcześniej. O tym, że mamy coś wyjątkowego pod tylną częścią ciała, informuje nas dodatkowa dźwignia na kierownicy. Czas więc ją wypróbować. Ponieważ siodełko mam zawsze wysoko, przy każdym zatrzymaniu musiałem z niego zsiadać, albo podpierać się na koniuszkach palców u stóp. Tu wychodzi pierwsza zaleta możliwości regulacji z kierownicy. Przyciskam manetkę i już opieram się całymi stopami. Zaraz po ruszeniu wystarczy na chwilę odciążyć siodełko, ponownie nacisnąć dźwignię i natychmiast wraca ono do góry. Nie po to się kupuje taki bajer, ale to dodatkowy plus.

sztyca12 sztyca kind shock

sztyca5 kind schock carbon

Czas na prawdziwy test bojowy. Sztyca trafiła w moje ręce w idealnym momencie, bo właśnie miałem wystartować w Bike Maratonie we Wiśle. Chyba nie ma lepszego poligonu doświadczalnego jak ściganie w górach, do tego w bardzo zróżnicowanych warunkach pogodowych i terenowych. Tą próbę KS przeszła znakomicie, choć z małym “zająknięciem”. Stosunkowo niewielki skok wynoszący  65 mm okazał się być wystarczający. Pierwszy ostry zjazd i od razu zachwyt! Wreszcie siodełko nie przeszkadza, kiedy trzeba się mocno wychylić do tyłu. Ba! Jak nam brakuje już siły, żeby stanąć na pedałach, to i tak niższe położenie siodła obniża zarazem środek ciężkości i nawet wtedy odczujemy różnicę. Zaraz po zjeździe przyciskam dźwignię (a właściwie dźwigienkę - malutka i dyskretna jest) i siedzisko błyskawicznie powraca w pierwotne położenie. Wszystko działa perfekcyjnie do momentu, kiedy pojawia się błoto i piach. W teorii mechanizm jest szczelnie osłonięty i nic nie powinno zakłócać działania. Pozornie. Niestety, w trudnych warunkach zdarzyło się dwukrotnie, że siodło nie powróciło od razu do góry. Musiałem je lekko musnąć udem, żeby “zaskoczyło”. Jak się później okazało, ciśnienie było niskie i to powodowało niewłaściwe działanie. Później nigdy taki problem nie wystąpił.

wisla1 kind shock 7anna

Foto fotomaraton.pl

Czas na małe podsumowanie. Jak dla mnie, taka sztyca to jeden z najlepszych wynalazków jaki możemy zastosować w rowerze górskim. Skok wynoszący 65 mm przy moim wzroście 184 cm okazał się być zupełnie wystarczający. Choć decydując się na zakup, pewnie rozważyłbym wersję o większym zakresie regulacji. Niestety, taka przyjemność kosztuję nie małe pieniądze. W tym przypadku 2499 zł. Sporo! Ale za to ten model nie podniesie znacząco wagi naszego roweru, dając w zamian komfort na zjazdach. Moim zdaniem warto wydać taką kasę, jeśli oczywiście budżet puszcza. Wcale mnie nie dziwi, że nawet Maja Włoszczowska zaczęła stosować takie urządzenie. Teraz czekam niecierpliwie, kiedy będzie można regulować ciśnienie w oponach z kierownicy - przydało by się… ;)