Ważną cechą oświetlenia dla ultramaratończyka jest długi czas działania. Idealnie byłoby, żeby akumulator wytrzymał cały maraton. Czy jest możliwe, żeby bez ładowania lampka wytrzymała taki maraton jak MRDP?
Maciej Paterak
Dzięki uprzejmości firmy Bikeman miałem możliwość przetestowania wyjątkowej tylnej lampki Infini Sword Black, która w trybie migania powinna wytrzymać aż 200 godzin! Oznacza to, jak łatwo policzyć, że teoretycznie może ona działać non stop ponad 8 dni! Zakładając, że podczas 10 dni jazdy trzeba coś przespać i odpoczywać, powinna ona przetrwać nawet jeśli będzie używana często za dnia, np. dla bezpieczeństwa podczas deszczu.
Cechy produktu:
- - rozmiar: 80 x 24 x 31,5 mm
- - waga: 30g
- - LED: 30 chipów LED COB
- - jasność: 50 lumenów
- - akumulator: litowo-jonowo-polimerowy
- - czas pracy: 6 godz. (światła mijania), 2 godz. (światła drogowe), 200 godz. (miganie 1), 200 godz. (miganie 2), 4 godz. (pulsujące)
- - ładowanie: 2,5 godziny
- - pasek: mocowanie od 19 - 35 mm średnicy
Tyle teorii...
Ja widać na powyższym zdjęciu, lampka jest bardzo lekka (choć nieco cięższa niż w danych fabrycznych), mimo deklarowanego długiego czasu działania. Akumulator nie jest tu przesadnie wielki, czy ciężki. Lampka jest smukła i ładnie się prezentuje. Równiej jakość wykonania budzi zaufanie. Czas ładowania, według producenta, wynosi 2,5 godziny i faktycznie podczas testu nigdy tej wartości nie przekroczyłem. Widać więc, że nawet jak trzeba będzie ją szybko doładować, wiele czasu nie stracimy. Ciekawie rozwiązano miejsce na gniazdo USB - znajduje się ono pod uszczelką, która zostaje dociśnięta podczas mocowania do ramy. Rozwiązanie sprawdza się podczas deszczu, ale mam małe obawy czy podczas ściągania z ramy, np. w celu doładowania, nie będzie ona narażona na uszkodzenie.
Jako, że kształty ram rowerowych bywają różne, producent dorzucił dwie uszczelki - jedną o zaokrąglonym kształcie, drugą bardziej "kwadratową". Duża rozpiętość możliwych średnic rur ramy pozwala zamocować ją pod siodełkiem lub np. na cienkiej rurce tylnego trójkąta.
Deklarowany czas pracy z grubsza zgadza się z podawanym przez producenta, choć wiele zależy od warunków pracy. Podczas użytkowania na mrozie i w typowo jesiennych temperaturach, w trybie pulsowania, światła mijania i drogowe ten czas się nieco skraca, ale ciągle mieścił się w przybliżeniu w wartościach podanych przez producenta. Najbardziej jednak interesowało mnie owe miganie 200 godzin. Nie zmierzyłem jej ze stoperem, bo to bardzo karkołomne wyzwanie, ale mi udało się osiągną w przybliżeniu nieco ponad 7 dni. To i tak bardzo dobry wynik! Zapewne w idealnych warunkach deklarowane 200 godzin jest możliwe do osiągnięcia. Dodam, że lampka posiada z boku wskaźnik naładowania w postaci światełka, które w zależności od naładowania kolejno: świeci ciągle (100-75%), pulsuje (75-50%), miga wolno (50-25%), miga szybko (25% do rozładowania).
test oświetlenia rowerowego, oświetlenie roweru na ultramaraton, jakie oświetlenie na rower, Infini Sword Black opinia, lampki rowerowe tylne, lampki do roweru na USB, jaka lampka rowerowa na tył?
Lampka świeci bardzo mocno i jest dobrze widoczna. Uwaga na najmocniejszy tryb "światło drogowe"! Moc lampki potrafi oślepiać! Z tego względu nie używam go, ale może być przydatny podczas gęstej mgły. Ciekawostką jest to, że tryby ciągłego świecenia co ok 10 sekund przerywa jedno mignięcie. Dobrym kompromisem między maksymalną mocą, a długością działania na co dzień jest tryb pulsujący - lampka powoli rozświetla się do maksymalnej mocy i przygasa niemal do zera. Tryby migające różnią się od siebie szybkością działania, ale obydwa migają nieregularnie - po kilku mignięciach lamka kilka sekund świeci ciągłym światłem.
Podsumowując - lekka, zgrabna, jednocześnie o dużej mocy światła i możliwości długiego działania. Mała rzecz, a cieszy! Dobry zakup dla ultramaratończyka!
